Gdy przychodzi ochota na coś słodkiego…

Ewa już piąty dzień była na diecie – jadła wyłącznie chude mięso i nabiał, pełnoziarniste pieczywo, warzywa i owoce. Pierwsze dni zniosła dzielnie. Gdy zaczynała odczuwać głód – wypijała szklankę wody, co pozwalało na chwilę uspokoić żołądek. Piątego dnia Ewie od rana towarzyszyła ogromna ochota na coś słodkiego – koleżanka z pracy miała urodziny i poczęstowała wszystkich kawałkiem sernika, jednak Ewa odmówiła. Kolejnych kilka godzin było katorgą – kobieta nie myślała już o niczym innym, niż o soczystym, rozpływającym się w ustach kawałku ciasta. Gdy wracała do domu, kręciło jej się w głowie, miała wrażenie, że oszaleje, jeśli za chwilę nie sięgnie po coś słodkiego. Ewa wstąpiła do pobliskiego sklepu, gdzie kupiła kilka batoników i duże pudełko czekoladek. Już w drodze do domu zdążyła zjeść większość zakupionych produktów. Gdy otworzyła drzwi do mieszkania, ogarnęło ją ogromne poczucie złości, frustracji i żalu – kolejny raz nie udało jej się wytrwać w postanowieniu. Ze łzami w oczach, Ewa dokończyła rozpoczęte w drodze pudełko czekoladek…

Dla wielu osób będących na diecie jest to zjawisko nieuniknione – po wielu dniach wyrzeczeń ich ciało zaczyna domagać się (zwykle solidnej) dawki cukru… Czasem napięcie jest tak silne, że prowadzi do „pójścia na całość” – zanim sygnał o wzroście poziomu glukozy dotrze do mózgu, okazuje się , że spałaszowaliśmy już całkiem pokaźną ilość smakołyków. Takie zachowanie nasila poczucie bezsilności i bardzo często jest powodem porzucenia diety – w myśl zasady: „znowu mi się nie powiodło, jestem do niczego”… Warto więc przygotować się na kilka trudności, które mogą stanąć nam na drodze do idealnej sylwetki.

Po pierwsze – trzeba zawczasu pomyśleć o mniej tuczących przekąskach, które przydadzą się w awaryjnych sytuacjach. Chciałabym zaproponować kilka propozycji.  Jedną z nich jest ptasie mleczko domowej roboty (miksujemy owocową galaretkę z chudym mlekiem i wstawiamy do lodówki). O wiele łatwiej będzie nam odroczyć pokusę sięgnięcia po tuczący batonik, gdy będzie nam towarzyszyć świadomość, że w lodówce czeka na nas smakowity dietetyczny deser.

Dobrym, stosunkowo mało kalorycznym deserem jest również kisiel  (ok. 50kcal w 100g), który możemy połączyć z jogurtem naturalnym i świeżymi owocami. Taka kompozycja nie tylko pozwoli zaspokoić głód, ale również dostarczy wielu cennych składników odżywczych.

Inną propozycją są suszone owoce (jabłka, banany, morele, żurawina), które możemy nosić przy sobie na wypadek nieoczekiwanej zachcianki. Pomimo iż suszone owoce są dość kaloryczne, to zawierają również wiele witamin i błonnika, więc są o wiele zdrowszą alternatywą niż pudełko czekoladek.

Bardzo dobrym zamiennikiem słodyczy jest ciemna czekolada. Jej wartość kaloryczna jest niższa niż czekolad mlecznych lub nadziewanych, a dodatkowo ma niższy indeks glikemiczny, więc nie będzie powodowała drastycznych zmian w poziomie glukozy, które prowadzą do napadów głodu. Nawet jeśli początkowo smak gorzkiej czekolady nie wszystkim przypadnie do gustu – jest to zwykle kwestia przyzwyczajenia.

Gdy jednak mimo wszystko zdarzy nam się „pofolgować sobie” i urządzić słodką ucztę – potraktujmy takie potknięcie jako chwilowe odstępstwo od planu, a nie powód do porzucenia diety. W ramach zrekompensowania sobie skutków – możemy opracować strategię działań „naprawczych”, które pozwolą spalić nadmiarowe kalorie (pójście na spacer, dodatkowe pół godziny ćwiczeń lub zjedzenie mniej obfitej kolacji). Kiedy pomyślimy w ten sposób – łatwiej będzie nam uspokoić wyrzuty sumienia i kontynuować dietę, zamiast rezygnować z planu i dochodzić do konkluzji: „teraz już po wszystkim i mogę sobie pofolgować, a w poniedziałek zaczynam od nowa…”

Dodaj komentarz